„Bo gdzie jest granica między mówieniem prawdy, a epatowaniem. Ten, który mi powie: epatujesz dziecięcym cierpieniem, nie o mnie będzie mówił. Raczej o sobie: tego co wypowiadasz nie potrafię przyjąć, brzuch mnie boli przestań, nie ma we mnie na to miejsca.
Ale czy to jest powód bym przestał?”
„Wciąż mogę odwrócić głowę i nie patrzeć. Mam wybór. Mogę zakryć uszy i nie słyszeć. Po co mi tam znowu jechać? Bilet z Warszawy do Kigali juz kupiony. Ale mogę go zwrócić liniom lotnicznym. Mogę zakryć usta i nie opowiadać. Mogę teraz wyłączyć mój laptop i nie napisać słowa więcej. I może tak zrobię. Nie wiem.”
„Milczymy. Kolejne metalowe drzwi, kolejne białe, mączne placki. Co czuje dwuletnie dziecko kiedy widzi maczetę?O tym teraz myślę. Wierzę, że nie ma w nim strachu, bo niewiele pojmuje. Wierzę, że niewiele czuje, bo ginie w sekundę. Zakrywam oczy. Wiem, że zaraz je szeroko otwrzę by stąd wybiec. Muszę patrzeć pod nogi by nikogo nie dotknąć.
Ucieknę. Zostawię Juliette bez słowa pożegnania, niech pilnuje tu swoich umarłych dzieci. niech stoi dalej jak posąg, kamienna. Niech czeka. Dumna strażniczka swojego Murambi. Nie jest ono moje.
A jeśli nie wybiegam z domu umarłych, to tylko z lęku, że wybiegając zobaczę w swych rękach maczetę”
Źródło: Duży Format – Nr 14/822 6IV 2009