Z drogi

wdrodze.jpg

Rabka – Nowy Targ 23-34.02.2009

A może zupełnie gdzie indziej.

W Muszynie „U Krystyny” nie ma zmiłuj, kolesie walą piwo na hejnalistę i niszczą kolejne krzesła opierając się o nie podczas gry na automatach. Właścicielka jest głucha choć niestara i przekonuje, że lepiej wziąć opiekane ziemniaki niż frytki bo z tymi frytkami nigdy nic nie wiadomo. Tego, że z „kotletem de Volaine” lepiej nie ryzykować domyślamy się sami i zamawiamy ordynarne schabowe.

I jeszcze zajazd, chyba z Zabrzeżu. Wpadamy tu późną nocą  bo w oczekiwaniu na zawodników  wymyśleliśmy sobie hot – dogi ale jak na złość nigdzie na stacjach nie mieli. No więc z uprzedzeni echem własnych kroków odważnie wkraczamy do pustej sali i pochłaniamy kiełbasę z wrzątku zaśmiewając się do łez  z menu, w którym jak byk stoi „wątróbka wieprzowa po żydowsku, w sosie własnym”. Zjadamy, płacimy i znikamy w ciemności. Tuż za nami znudzony właściciel zaklucza drzwi, wsiada do samochodu i z piskiem opon odjeżdża w kierunku wsi.

Cały ten architektoniczno – folklorystyczny pierdolnik wzdłuż zakopianki albo Jeziora Czorsztyńskiego sprawia, że jest mi mdło, nie mogę na to patrzeć, już lepiej patrzeć w niebo albo na zabłocone pobocze. Byle nie na wsie i domy bo od tego mogą pęknąć oczy.

Mgła

Wszystko szło jak po maśle dopóki nie zaczęliśmy lądować. We Wrocławiu. Naród westchnął, rzucił subtelnie „o kurwa” i jął wydzwaniać. Byłem już pogodzony, do pociągu wsiadałem niemal przekonany, że w drodze do Poznania pod jego koła wskoczy jeszcze kilku samobójców, skasujemy autobus wypełniony dziećmi, a i tak na końcu okaże się, że  jesteśmy w Rzeszowie.

Czytaj dalej

Julio Bittencourt w The Guardian

Photo by Julio Bittencourt/ The Guardian / www.juliobittencourt.com

Dzisiejsze weekendowe wydanie The Guardian serwuje rzecz ze wszech miar wybitną. Przez cztery lata budynek przy Prestes Maia 911 w brazylijskim Sao Paolo był prawdopodobnie największym skłotem na świecie. 22 piętrowy dwuwieżowiec był zajmowany przez 468 rodzin. Brazylijski fotograf Julio Bittencourt postanowił sfotografować mieszkańców skłotu przy Prestes Maia 911. W rozmowie z Guardianem mówi:

„Trzy miesiące spędziłem studiując jego wnętrze ale też to jak wygląda z zewnątrz. Sprawdzałem światło, okna, próbowałem dowiedzieć się czegoś o mieszkańcach. Wielu z nich to migranci z północno – wschodniej części Brazylii, najbiedniejszego regionu kraju. Każdy z nich miał osobną historię do opowiedzenia.”

Likwidacja skłotu, w którym działała biblioteka, przedszkole oraz kino była szeroko komentowana w mediach. Dzięki temu większość eksmitowanych mieszkańców otrzymała lokale zastępcze od władz. „To nigdy nie był jednak projekt polityczny, chciałem tylko opowiedzieć o ludziach, których tam spotkałem – mówi Guardianowi Bittencourt.

Jako że budynek składa się z dwóch niezależnych wież Bittencourt fotografował mieszkańców jednej z nich przez teleobiektyw stojąc na tym samym poziomie w drugiej wieży. W ten sposób powstał porażający, obezwładniający dokument.

W dobie królującego w polskiej fotografii „Zorkizmu”,  ten projekt udowadnia, że zrobić typologię to nie tylko postawić przed aparatem ludzi, którzy mają ze sobą coś wspólnego.. Bittencourtowi udało się zrobić typologię tak daleką od polskiego „zorkizmu”, a jednocześnie tak doskonale oddającą ideę takich zestawów, że nie pozostaje nic innego jak pochylić się nad nią z szacunkiem.

Książka Ina Window of Prestes Maia 911 Building do nabycia tu www.guardian.co.uk/bookshop

więcej zdjęć z projektu i więcej fotografii Julio Bittencourta na stronie:
www.juliobittencourt.com

Drogheda – Dublin/ Blackrock

Drogheda 3.01.2009 / W „Waterhouse” dużej księgarni w centrum handlowym w Droghedzie oglądam dział poświęcony sztuce. Dwa albumy Banksego, trzy Cartier- Bressona, opasłe tomiszcze „How to read photography”, Capa, Magnum, World of Reuters. Drogheda to miasteczko na północ od Dublina, ma może 60 tysięcy ludzi, a księgarnia jest lepiej zaopatrzona niż poznański Bookarest.

Czytaj dalej