Poz–>Waw

od wczoraj na Przyczółku Grochowskim, który zaprojektowali Hansenowie. Gdy rok temu robiłem to zdjęcie nawet nie mogłem przypuszczać, że wszystko się tak potoczy. Jest dobrze.

Przeprowadzka wyglądała tak:

zakątek

Tuż obok jakiś bezdomny z grabiami zbierał zgniłe liście. Zapytałem go czy robi to sam z siebie, czy mu za to ktoś płaci. Odpowiedział, że właściciele tego budynku dają mu kilka złotych, żeby dookoła było ładnie. „Ładnie” – właśnie tego słowa użył.

Czyściec

W jaskini zła wszelkiego czyli w tym megastorze z książkami i płytami co to w nim kupować nie należy stało sobie w kolejce dwóch takich. Kupowali doładowanie do Playa za dychę i darli przy tym mordy niemożebnie. Ten mniejszy i w dresie bawił się kuponem totolotka.

– Mój bilet do raju – mówi w pewnej chwili.

– Żeby wygrać bilet do raju to trzeba podpisać pakt z diabłem – odparł mu całkiem filozoficznie ten większy i też w dresie.

– Chuja wiesz. Teraz to diabeł musi podpisać pakt ze mną, żeby wygrać.

Stałem tuż za nimi i sobie tak po cichutku pomarłem.

Wcześniej do najnowszego numeru Kwartalnika Kulturalnego „Opcje” popełniłem tekst o młodej śląskiej fotografii ( Gola, Jędrzejowski, Liboska, Łuczak, Łuczakowska, Marczuk, Milach, Prugar, Wrześniak ). To pierwsza taka rzecz mojego autorstwa więc jak pisałem miałem trochę miękkie kolana. W tym samym numerze są też teksty Adama Soboty o historii śląskiej fotografii, Adama Mazura o Rafale Milachu, Mariki Kuźmicz o Wilhelmie von Blandowskim i Krzysztofa Pijarskiego o Jerzym Lewczyńskim. I wiele innych.  I jeszcze naprawdę fajne felietony.

Kupiłem sobie koncertową płytę Sigur Rós i łeb urywa. Jest na niej jeden nowy kawałek i trochę starych. Ale i tak kopie. Chłopaki przestali się wygłupiać i odstawili Prozac.

YouTube Preview Image

12

Na wjeździe do Warszawy  zaczęli grać „Brothers in Arms”. Było prawie jak w tym odcinku Miami Vice gdzie znaleźli kolesia zamurowanego w ścianie. Wcześniej przez całą drogę padał deszcz. To był mój drugi raz na Kaszubach. Za pierwszym razem pojechałem tam latem, na rowerze, z ciężkim statywem, Zenitem i 10 rolkami kliszy. To było 10 lat temu. Europejskie Dożynki w gminie Somonino. Dzieciaki skakały po snopkach siana, a ich ojcowie walili wódę zbici w niewielkie grupki. Było gorąco i duszno. Załapałem się na imprezę dla gminnych VIP-ów w remizie bo ktoś mnie wziął z tym statywem i aparatem za dziennikarza. Zjadłem placek, wypiłem herbatę i się zmyłem. Z całego wyjazdu wyszło chyba tylko jedno zdjęcie.

Teraz na Kaszubach było pusto i mokro, wszystko było nasączone wodą, nawet drewno, które nie chciało się palić w kominku. Trzeba je było mocno polewać denaturatem, żeby się zapaliło. Za oknem był strumień i młyn.

Przeczytałem „Książkę” Mikołaja Łozińskiego – dawno nie czytałem nic tak dobrego.

Nowy rok – jakby się okazał taki jak  2011 to krzywdy nie będzie.