Farby Marka Leykama

Ten pan z prawej to Marek Leykam, projektant poznańskiego Okrąglaka, Prezydium Rządu w Warszawie i jeszcze kilku innych genialnych budynków. Bohdan Pniewski powiedział o Leykamie, że to „najzdolniejszy architekt swojego pokolenia, który z racji na swą postawę i charakter osiągnie najmniej”. Wczoraj jeden z synów Leykama opowiadał mi czy ta przepowiednia się sprawdziła. W kartonach na jego szafie znalazłem prawdziwe skarby.

Problemy z koncentracją

Zapisy na bilety na Euro 2012 ruszyły i zaraz padły na skutek przeciążenia serwerów. Na mecze lig okręgowych rozgrywanych na kartofliskach nie ma zapisów ale rozgrywki rundy wiosennej ruszają dopiero pod koniec marca. Strasznie długo trzeba będzie czekać.

Wczoraj sfotografowałem ostatni śnieg. Mam nadzieję, że ostatni.

U mnie czy u Ciebie?

W Dziwnowie nie było takich dylematów. W latach świetności działało 9 knajp , w których można było kulturalnie wypić. O knajpach i o tym co potem można posłuchać tutaj -> Pijanstwa . Gdy lokale się zamykały rybacy chodzili „na beczki” nieopodal Belony. „Beczki” to była dziesiąta knajpa czynna całą dobę.

Co jest ważne

Nieopodal dworca Warszawa Włochy budują osiedle mieszkaniowe, które zgodnie z informacją umieszczoną na płocie będzie się nazywało Zielona Italia. Po osiedlu Sand City w Piasecznie i Płudach Village na Białołęce to mój absolutny top jeśli chodzi o debilne nazwy osiedli. Choć mam przeczucie, że ostatnie słowo nie zostało jeszcze powiedziane.  Architektura Zielonej Italii na pewno olśni. Wojtek Sienkiewicz już nazwał ten styl i uważam, że ta nazwa powinna wejść do słowników współczesnej architektury. Lepszej nie będzie – chuizm

Moje osiedle nazywa się nadal tak samo i hula po nim wiatr. Śnieg już niemal zupełnie zniknął.

Grecki epizod

W 1949 roku otwarto w Dziwnowie tajny szpital, w którym leczono greckich partyzantów. Niektórzy po zakończeniu rekonwalescencji wracali do kraju, inni osiedlali się w Polsce – głównie w Zgorzelcu i Policach. Po tych partyzantach urodziło się też w  Dziwnowie kilkoro ciemnowłosych dzieci.

Rybacy nie fotografują morza

Dziś spotkała mnie jedna z najdziwniejszych rzeczy w życiu. W stoczni miła pani powiedziała mi, że nie może pozwolić mi fotografować, gdyż jakiś czas temu był tutaj pewien fotograf i robił zdjęcia, a wyjeżdżając zastrzegł, żeby już nigdy żadnego fotografa nie wpuszczać, bo się będą zdjęcia powtarzały. Chętnie spotkałbym tego pana, najlepiej w ciemnej uliczce. Uprzejmie go informuję, że zdjęcia i tak wykonałem, więc pewnie będziemy mieli „takie same”.

Na archiwalnych zdjęciach jakie udało mi się wyciągnąć od rybaków nie ma morza. Tzn. jest ale zawsze w tle, kompletnie nieistotne. Są kutry, ryby, port, przetwórnia. Jest nawet fotografia kibelków w Belonie. Wczoraj jeden z rybaków przeglądając album trafił w końcu na jedno zdjęcie, na którym jest plaża i kawałek morza. Popatrzył i mówi:

– A to jakieś morze. Nie wiem po co zrobili…

Dostałem  wczoraj film, który nagrał jeden z rybaków, gdy jego kuter wychodził z portu na kasację. Powiedział, że lepiej, żebym sobie to obejrzał, bo on nie za bardzo umie mi to opowiedzieć. Dziś zadzwonił i zapytał co o tym myślę i jak mi się podobało. Szczerze mówiąc odebrało mi mowę.

Zgoda buduje

Lubię miasta zabite dechami. Otwierają je tylko na lato, zimę prawie nikogo tutaj nie ma.Usłyszałem dziś opowieść o rybaku, któremu pękło serce bo musiał wrzucić do morza tonę dorsza złowionego mimo limitu połowowego. Do portu nie mógł z tym wrócić więc musiał ryby wypuścić. Potem umarł na zawał.

Mieszkam w „Morskich Opowieściach”. W telewizji leci Truman Show, Natasha McElhone zaraz będzie zbiegała po schodach.