znowu ontheroad

W górach próbowaliśmy śpiewać stare, harcerskie piosenki, ale okazało się, że z każdej pamiętamy tylko jedną- dwie zwrotki. Nawet górskie evergreeny kończyliśmy lekko zażenowani w połowie.

W drodze powrotnej trafiło mnie dopiero gdzieś pod Żmigrodem. Jechaliśmy jakimiś zadupiami, na polach stała woda, wszędzie było niebiesko. Brakowało mi kawy bo wypiliśmy wcześniej i nie chcieliśmy się już więcej zatrzymywać. Z resztą i tak nie za bardzo było gdzie. Jechaliśmy więc i można było tylko na to patrzeć. Na słupkach przy drodze siedziały myszołowy. Naliczyłem chyba z pięć sztuk. Żaden nawet nie drgnął gdy je mijaliśmy – miały nas w dupie.

Cena władzy

Łukasz i ekipa byli ostatnio na Kilimanjaro. Schodząc zatrzymali się w jakiejś wiosce,  pogadali ze starszyzną i wodzem. Chłopakom spodobał się jego tron. Wygląda trochę jak nocnik ale był ponoć najfajniejszym siedziskiem w całej wiosce.  Negocjacje trwały kilka chwil – tron został sprzedany za trzy białe krzesła ogrodowe. Obie strony są przekonane, że zrobiły interes życia. Teraz tron stoi w kącie na Zwycięstwa i nadal pachnie dymem z ogniska. Wczoraj na nim przez chwilę siedziałem. Byłem królem wioski.

Trochę wyblakło

Dostałem od wujka kilka zdjęć z zamierzchłej przeszłości. Zastanawiam się czy te cyfrowe, które robię dzisiaj też będą za 20 lat robiły takie wrażenie. Młody człowiek z inteligentnym wyrazem twarzy i w niemniej gustownym golfie to ja.