Ryzykownie, nieromantycznie
Mnie te jej zdjęcia ścinają wprost z nóg, odbierają mowę. I nie dlatego, że są estetycznie piękne. Zupełnie nie są. Są za to mocne, tak bardzo, że od niektórych nie da się oderwać wzroku.
W „Skwerze” było dziś spotkanie z Lydią Panas, która swoje fotografie z lat 2005-2008 prezentuje w Yours Gallery. Spodziewałem się tłumów, tłumów nie było. Spodziewałem się rozmowy, było trochę czytania z kartki. Ale i tak było spoko.
fot.Lydia Panas / www.yoursgallery.pl
„Zdjęcia jakie robię i jakie pokazuję nie są najwygodniejszymi fotografiami jakie mogłabym robić. Są skrajnie nieromantyczne. Proszę ludzi by stanęli razem przed obiektywem, spojrzeli na mnie i pozwolili mi patrzeć na siebie. Nie inscenizuję, nie dyryguję, po prostu obserwuję, przestrzeń jaka powstaje między poszczególnymi osobami, oraz pomiędzy mną a nimi. Nie wiem co z tej obserwacji się wyłoni, nie mam koncepcji z jaką chcę konkretnych ludzi sfotografować, po prostu patrzę i gdy w trakcie tego patrzenia poczuję jakąś więź, związek – wtedy wciskam spust migawki. Nieprzewidywalność tych zdjęć jest przerażająca i intrygująca jednocześnie. Ale wiąże się z ryzykiem, że sfotografuję rzeczy, od których ci ludzie odwracają głowy. To bardzo niebezpieczna gra”.
Chcieliśmy jeszcze po spotkaniu iść popatrzeć na te zdjęcia. Ale Yours już był zamknięty.
I jeszcze pantomima
Disco Deaf
Andriej Tarkowski w krzakach
Muzeum Książki na Tymienieckiego w Łodzi prezentuje 80 polaroidów Andrieja Tarkowskiego z lat 1982-1986. Z Willi Grohmana, w której wisi całe „Anabasis” trzeba tam dojść taką zaśmieconą ścieżką, potem jest dziura w płocie, kawałek ulicy i dopiero wystawa. Można wziąć mapkę, żeby się nie zgubić. Nie można się zrażać wielkim czarnym psem, ani faktem, że całe muzeum wygląda na zamknięte. Trzeba po prostu wejść do środka, obudzić panią z ochrony, która właśnie zasnęła rozkosznie z książką na brzuchu i poprosić o wpuszczenie. Pani zapali światła („Wie Pan nikt nie przychodzi, to oszczędzamy prąd”) i stanie sobie w kąciku. W muzeum pachnie kurzem, błyszczą politury i trzeszczy podłoga. Żeby te polaroidy Tarkowskiego obejrzeć trzeba przystawiać do nich nos, bo w tych lampach co je pani włączyła już obowiązuje unijny zakaz używania stuwatowych żarówek. No więc chodzi się z nosem przy ścianie i ogląda.
Te polaroidy są genialne. Można chodzić w kółko – to jest hit całej wystawy i duma organizatorów festiwalu. Fajnie, że je ściągnęli. Szkoda, że nikt ich nie ogląda.
Na wystawie podobał mi się jeszcze fotoplastikon Suzanne Kriemann. Fotoplastikon stoi, więc trzeba chodzić samemu w kółko i oglądać. Z każdym okrążeniem podobało mi się bardziej.