Ochryd – Struga – Durres – Tirana – Kruje

e-5

e

Autobus jechał z Tetova i już w Strudze miał godzinę opóźnienia. To mogło nam dać do myślenia. Nie dało. 120 km jechaliśmy 7h.

Albania to pierdolnik, ale trudno nie mieć do niego sentymentu. Owce pasące się na śmietniskach i dumni kolesie w czarnych merolach. Mają mnie w dupie, nawet gdy wchodzę na ich teren. Wszyscy wyglądają jak alfonsi. Wyglądają komicznie gdy tak sie toczą dostojnie po tej dziurawej jak sito drodze wśród stert śmieci. Ale jest w tym też, jakiś heroizm, chłopcy w tym syfie nic, a nic nie tracą fasonu.

I jeszcze te flagi zatknięte na budowach.  W tym też jest jakaś wyniosłość, wszędzie straszą betonowe szkielety bo te budowy oczywiście stoją, ale każda jest pod flagą z orłem. Cała Albania jest taka rozpieprzona, rozbebeszona i dumna z tego, czym jest. Na targu w Kruje można kupić takie małe rękawice bokserskie – czerwone z czarnym orłem. Tak, Albania wali w mordę, ale człowiek przyjmuje to z uśmiechem.

e-1

e-2

e-3

e-7

e-8

Warszawa – Skopje

Zaczęło się od kota. Też bym nie chciał siedzieć w tym pudle nawet za cały karton chrupek.

a

Z tej drogi „tam” najbardziej chyba zapamiętam Serbię – misiowatego celnika na przejściu w Szeged, a potem pola i zamknięte na trzy spusty, opuszczone domy. W oddali było widać światła, ale gdy do nich dojeżdżaliśmy okazywało się, że to jakieś fabryki, magazyny albo w najlepszym wypadku stacje benzynowe. Nikogo jednak nie było widać na ulicach.  Wszystko pozostawało tam w oddali. I z tego wszystkiego wyłonił się Belgrad. W mroku było widać tylko światełka okien bloków rozsianych po wzgórzach – pełna metafizyka – tylko noc i światła Belgradu. A potem znów wszystko zniknęło

Heima means „at home”

YouTube Preview Image

Zapamiętam pewnie wyludnioną Serbię, zagubioną i nieco tym znudzoną kobietę pod świętym Ivanem w Kotorze, płaską jak stół Wielką Nizinę Węgierską i deszcz gdzieś pod Krakowem. Zjechaliśmy pół Bałkanów, a mi to wystarczy. Reszta będzie mniej lub bardziej bałkańską cepeliadą. Choć robiłem wszystko, żeby tak nie było. Wkrótce relacje, nich no tylko pan Andrzejek wszystko ładnie poskanuje. W każdym razie – „heima means >at home<„.